Belin na weekend

Brama Brandenburska, Kreuzberg, Aleksander Platz i Wyspa Muzeów- to wszystko można zobaczyć wybierając się na krótką wycieczkę do naszego zachodniego sąsiada- Niemiec.

Marokańskie noce

Aby poczuć i zobaczyć na własne oczy prawdziwe różnice kulturowe polecam podróż do kraju zaklinaczy węży, czyli Maroka.

Pigeons everywhere!

Pełna uroku Wenecja możliwa do zwiedzenia niestety tylko poza sezonem...

Samba na dnie piekła

Jak niebiezpieczne, ale też niesamowite jest życie w favelach przekonac się można odwiedzając jedną z nich- Favelę Dona Marta w Rio de Janeiro.

Porto nocą

Krótka, jednodniowa wycieczka może sprawić, że zakochasz się w Portugalii na wieki.

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Berlin na weekend

Jeśli kiedyś czułeś, że zwariujesz w swoim mieście i musisz gdzieś szybko wyjechać, żeby przewietrzyć umysł, polecam Berlin. Oddalona o 5 godzin drogi od Warszawy stolica Niemiec już od dawna ma wielu polskich fanów. W szczególności za fakt, iż nie marnując dni urlopowych/dni szkoły można spokojnie odwiedzić to miasto w trakcie weekendu. Pociągi do Berlina odjeżdżają z Warszawy 4 razy dziennie, bilety zakupowane odpowiednio wcześniej (kupując tydzień wcześniej jeszcze na nie natrafiłam) kosztują jedynie 29 euro. A więc, nic tylko jechać!
Pierwsze co mnie zszokowało wysiadając z pociągu to dworce. Każdy z nich wygląda jak lotnisko, nie mówiąc o największym - Hauptbanhof, który jest chyba 2 razy większy od Okęcia.



Bez wątpliwości widać tutaj mocarstwowość Niemiec. Niedaleko Hauptbanhof znajdują się wszystkie główne atrakcje turystyczne Berlina. Przed wielkim i majestatycznym Reichstagiem rozciąga się Platz der Republik, dla mnie wcale nie wygląda jak plac, a raczej wielkie pole, co wydaje się dosyć komicznie w połączeniu z wagą budynku. Kiedy tam stałam, oczyma wyobraźni widziałam nazistowskie wiece, które miały miejsce na placu w czasach II wojny. 


Idąc dalej można natknąć się na Bramę Brandenburską, gdzie mężczyźni przebrani za amerykańskich żołnierzy za drobną opłatą wystawiają stemple w paszportowe za przejście dawnej granicy pomiędzy NRD a RFN. Bawił mnie fakt, jak wielką atrakcją są tam sowieckie czapki z sierpem i młotem. Niemal w każdym ważniejszym punkcie miasta są do nabycia. Spod Bramy Brandenburskiej można przejść największą ulicą Berlina - Unter den Linden i odwiedzić sklepy tam się znajdujące. Jeżeli pogoda nie jest zachęcająca, warto przejechać się tramwajem, autobusem lub metrem. Stolica Niemiec ma bardzo dobrze rozbudowany transport publiczny.Oprócz autobusów i tramwajów, Berlin posiada także 15 linii S-Bahn, czyli szybkiej kolei miejskiej i 10 linii U-Bahn, czyli berlińskiego metra. Wystarczy przejechać 2 stacje i wysiąść na Alexanderplatz. Właśnie tam zlokalizowana jest wieża telewizyjna, widoczna z każdego punktu w centrum miasta. Służy ona jako wieża widokowa o wysokości 368 metrów. Będąc na Alexanderplatz warto zobaczyć kampus Uniwersytetu Humboldta i tzw. wyspę muzeów. Składa się na nią 5 wielkich muzeów. Koniecznie trzeba odwiedzić Muzeum Pergamońskie, którego zbiory obejmują m.in. Bramę Isztar, i Nowe Muzeum, ze sławnym posągiem Nefertiti. 2 razy w roku w Berlinie odbywa się noc muzeów, podczas której  wszystkie muzea można zwiedzić w nocy, jednak trzeba płacić 11 euro, dokładnie tyle samo ile kosztuje wstęp w normalny dzień. Jakby nie łatwiej i przyjemniej było iść zwiedzać muzea w ciągu dnia...
Innymi fundamentalnymi obiektami jest Pomnik Pomordowanych Żydów Europy, zbudowany z 2711 kamiennych bloków symbolizujących strony Talmudu, i oczywiście Mur Berliński. Tutaj muszę powiedzieć, że jestem rozczarowana. Kiedy wybierałam się zobaczyć ten ważny nie tylko dla historii Niemiec, ale Polski także monument, spodziewałam się zobaczyć długi mur dzielący miasto. W rzeczywistości, z umocnień o długości 156 km, zostało około 30 metrów, porozrzucanych po całym mieście, z czego najdłuższy fragment pozostały w całości ma 15 metrów. Możliwe, że to świadomość, że w Polsce każdy historyczny pomnik pozostaje w takiej  lub podobnej formie, w jakiej był podczas wojny, ale było to dla mnie dziwne, że bez najmniejszego problemu Niemcy pozbyli się symbolu walki z systemem. U nas, wszystkie tego typu rzeczy są wynoszone na piedestał.
Będąc w Berlinie trzeba spróbować currywurst, niemieckiego przysmaku, który rzeczywiście jest niczego sobie. Na mieście, szczególnie nad Sprewą, w okolicach East Side Gallery, bez problemu można znaleźć budki sprzedające kiełbaski. Niestety, w trakcie swojej wizyty nie skosztowałam nocnego życia Berlina, może oprócz wypadku do pubu na pyszne piwo, ale przechodząc nocą po ulicach byłam pewna, że studenci się tutaj nie nudzą. Od przemiłego chłopaka z mojego hostelu dowiedziałam się, że najwięcej imprez jest zawsze w części Kreuzberg, która także za dnia sprawia, że mam ochotę zacząć studiować w Berlinie. 
Wszystkim polecam Berlin na krótki weekendowy wypad, tylko jedna rada: jeźdźcie na wiosnę albo lato!!! :)



niedziela, 28 kwietnia 2013

MOVE !

sobota, 27 kwietnia 2013



Na świecie jest 5 kontynentów, na które składa się 195 państw. Obecnie odwiedziłam jedynie 9 z nich, a więc zostało mi 186. Poważne wyzwanie. Od pewnego czasu myślę tylko o tym w jaki sposób mogę zobaczyć WSZYSTKO. Bo chcę zobaczyć ABSOLUTNIE WSZYSTKO. Nieważne czy to biedę i głód w Afryce, porachunki gangów w Meksyku, kryzys w Grecji, Strefę Zero w Ameryce czy tarantule czekające na zjedzenie w Azji. Ważne jest to, że żeby być tego częścią, doświadczyć wszystkiego subiektywnie. Podobno każdy został do czegoś stworzony, ja - do odkrywania świata. Przechodząc przez ulicę w zupełnie nowym i nieznanym mieście czuję się jak dziecko, które dostało zabawkę. Mogę w końcu wchłaniać każdy nowy zapach, obraz, muzykę niczym gąbka. Doszło do tego, że Polska to dla mnie kraj pomieszkiwania niż zamieszkania, a znajomi dziwią się, kiedy widzą mnie w mieście.
A więc, prezentuję mojego bloga, którego pomysł został mi 'zaszczepiony' przez najbliższych przyjaciół (których pozdrawiam), a do którego nie byłam przez długi czas przekonana. Powód bez problemu znajdziecie w błędach stylistycznych i górnolotnych określeniach, także PRZEPRASZAM, postaram się pisać jak najciekawiej i najlepiej jak tylko potrafię!
P.S. Pewnie zastanawiacie się czemu akurat taka nazwa bloga. Już odpowiadam. Z tytułem był problematyczny, padały najróżniejsze propozycje, coraz bardziej dziwaczne, ale pewnego dnia zrobiłam burzę w swoim mózgu i stwierdziłam, że wzorem dla mnie będzie nazwa innego podróżniczego bloga. Tak też, 'kaminiadasz' to wymowa słowa 'caminhadas', które w języku portugalskim oznacza wyprawy. Takie sobie słowo, ale jakie chwytliwe!

Facebook Twitter Delicious Digg Stumbleupon Favorites More