Belin na weekend

Brama Brandenburska, Kreuzberg, Aleksander Platz i Wyspa Muzeów- to wszystko można zobaczyć wybierając się na krótką wycieczkę do naszego zachodniego sąsiada- Niemiec.

Marokańskie noce

Aby poczuć i zobaczyć na własne oczy prawdziwe różnice kulturowe polecam podróż do kraju zaklinaczy węży, czyli Maroka.

Pigeons everywhere!

Pełna uroku Wenecja możliwa do zwiedzenia niestety tylko poza sezonem...

Samba na dnie piekła

Jak niebiezpieczne, ale też niesamowite jest życie w favelach przekonac się można odwiedzając jedną z nich- Favelę Dona Marta w Rio de Janeiro.

Porto nocą

Krótka, jednodniowa wycieczka może sprawić, że zakochasz się w Portugalii na wieki.

piątek, 10 maja 2013

Marokańskie noce - Marrakesz

Przez długi czas noc pod rozgwieżdżonym niebem Sahary była jednym z moich marzeń. Kiedy spędzałam Erasmusa w Portugalii, pewnej nocy okazało się, że jest 5 innych osób podzielających moje marzenia, moi najbliżsi przyjaciele, poznani na wymianie. Z takim nastawieniem spędziliśmy 3 noce, monitorując ceny połączeń lotniczych. Wreszcie udało się! Znaleźliśmy tanie loty z Porto do Marrakeszu. To była moje pierwsza wycieczka pozaeuropejska, więc z niecierpliwością odliczałam dni do wylotu.
Pierwsze, co dało się odczuć, to zmiana klimatu. Było ponad 20 stopni, pomimo stycznia, co było odczuwalne podczas wysiadania z samolotu. Ponieważ każdy z nas pierwszy raz odwiedzał kontynent afrykański, całą wycieczkę mieliśmy zaplanowaną co do sekundy, jeśli mam być szczera, wszystko było inaczej niż w naszym planie. Rozpoczęło się od przyziemnej sprawy wymiany pieniędzy. Każdą walutę najlepiej jest wymienić na dirchamy w Maroku, w krajach wylotu marokańska waluta jest rzadko spotykana lub kosztuje majątek, więc rozsądniej jest poczekać z tym do lotniska w Marrakeszu.
Marrakesz jest miastem magicznym. Wychodząc z portu lotniczego przez godzinę można podziwiać widok palm i kaktusów na tle Gór Atlas.


Jednak jadąc tam trzeba uświadomić sobie rzecz, która ułatwia zwiedzanie miasta. Mianowicie, targować się można wszędzie i o wszystko. Nawet jeśli sądzimy, że niżej cena już nie spadnie, to nieprawda. ZAWSZE DA SIĘ JĄ OBNIŻYĆ. Mitem jest stwierdzenie, że tylko mężczyźni mogą się targować, oczywiście, są oni lepiej postrzegani i łatwiej im to idzie, ale kobiety mają takie samo do tego prawo. Na początku było to trudne, ale po kilku dniach staliśmy się w tym mistrzami. Pierwsze, nie do końca udane doświadczenie to wybór taksówki. Nie są one wyposażone w taksometry (bo  po co to komu?...), więc pod lotniskiem taksówkarze zawsze zaproponują cenę z księżyca. Dla naszego kursu spod lotniska na główny plac w Marrakeszu, Dżamaa al-Fina, było to 600 dirhamów, czyli 60 (!) euro. Cena została zbita do 40 euro. Kolega, u którego nocowaliśmy, stwierdził, że normalny koszt tego kursu to około 10 dirhamów (80 eurocentów).
Przejażdżka marokańską taksówką jest przeżyciem nieporównywalnym z niczym. W ciągu minuty czuje się strach, zdziwienie i zachwyt. Nie ma tam żadnych, powtarzam żadnych, przepisów drogowych, każdy jeździ jak chce. Nie ma pasów, przez co, co chwila ma się wrażanie, że zaraz coś wjedzie w samochód. Do tego, do pięcioosobowego pojazdu mieści się 7 lub 8 osób. Kierowca często zatrzymuje się i zabiera innych ludzi, jeśli stwierdzi, że jeszcze jest miejsce. Z reguły, szok kulturowy przeżywa się po paru dniach życia w innym miejscu, w Maroku, ja dostałam go po jeździe taksówką.
Plac Dżamaa al-Fina to główny plac Marrakeszu i z pewnością najbardziej zaludniony. Został on wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.


Polecam przejść się po nim w nocy, ponieważ wrażenie jest niesamowite. Tuż po zmroku, otwierają się tam stragany i restauracje. Popularnością cieszą się pokazy tańca brzucha i zaklinaczy węży. Jednak uwaga! Za filmowanie trzeba zapłacić. Warto mieć to na uwadze. Wychodząc z placu widać meczet Kutubijja, z którego 5 razy w ciągu dnia rozbrzmiewa adhan, nawoływanie do modlitwy. Rozpoczyna się o godzinie 5 rano i przebudzając się, momentalnie zdajesz sobie sprawę, gdzie się znajdujesz.


Zawsze, kiedy podróżuję, chcę poznać dany kraj najlepiej jak mogę. Jednym ze sposób jest pożywianie się typowymi, dla tej kultury, posiłkami. Przyjeżdżając do Maroka, słyszeliśmy dosyć specyficzne opinie na temat tamtejszego jedzenia, szczególnie dlatego, że rozrój żołądka był gwarantowany. Powód to zupełnie inny sposób i higiena przygotowywania posiłków, a co za tym idzie, nieprzystosowanie żołądka do bakterii. Dlatego, jeżeli zamierzacie się tam wybrać, absolutnie konieczne jest zabranie lekarstw na żołądek. Typowa potrawa arabska to Tadżin, mięso wymieszane z warzywami i owocami, podawane z kaszą kuskus w glinianym naczyniu, od którego potrawa wzięła nazwę. Do tego, dodawana jest arabska herbata o słodkawym smaku. Taki zestaw kulinarny można znaleźć dosłownie wszędzie w obrębie Maroka.


Delektując się Tadżin w jednej z restauracji na placu Dżamaa al-Fina, trzeba pamiętać o różnicach temperatur charakterystycznych dla tamtejszego klimatu. W ciągu dnia z reguły jest bardzo ciepło, nawet z zimie, temperatura przekracza 20 stopni, pod wieczór może spaść do 0. W nieogrzewanych mieszkaniach, łatwo jest zmarznąć bardziej niż w Polsce.
Maroko jest na tyle zeuropeizowanym krajem, że widok białych ludzi nikogo nie dziwi. Nie oznacza to, iż miejscowi na nich nie reagują. Jeżeli nie będziesz dość stanowczy w mówieniu "nie", odejdziesz od straganu z milionem rzeczy, które tak na prawdę nie są Ci do niczego potrzebne. Sprzedawcy są wyczuleni na najmniejszą oznakę zainteresowania. Wytłumaczenie jest jedno: biali ludzie zawsze kojarzą się z bogactwem, które w Maroku, jak i w większej części Afryki, rzadko można spotkać. Dlatego taktownie jest nie poruszać w czasie rozmowy tematów pieniędzy, polityki i relacji z Saharą Zachodnią. Odchodząc od napastliwości, mieszkańcy Marrakeszu prezentują się jako sympatyczne i chętne do pomocy osoby. Niestety, większość z nich mówi po arabsku lub francusku. Przed wyjazdem do krajów arabskich niezbędne jest zapoznanie się z konkretnymi obyczajami i zachowaniami, szczególnie w kontaktach mężczyzna - kobieta, bo coś dla nas, Europejczyków, jest normalnie, przez Marokańczyków będzie źle odebrane.
Marrakesz jest czwartym co do wielkości i najstarszym miastem Maroka. Poza tym, należy też do miast najpopularniejszych wśród turystów. Polecam go tym, którzy pragną zobaczyć tę zeuropeizowaną część kontynentu afrykańskiego.

środa, 1 maja 2013

Przysmaki Portugalii część 1.

Portugalia od dawna zajmuje specjalnie miejsce w moim sercu, przede wszystkim przez fakt, że byłam tam na Erasmusie i właśnie wtedy złapałam podróżniczego bakcyla. Jest wiele rzeczy, na których wspomnienie kręci mi się łezka w oku. Narodowe smakołyki tego kraju, ciastka pastéis de nata, są jednymi z nich. Oczywiście, po powrocie ze stypendium, pierwsze co zrobiłam to spróbowanie swoich sił w kuchni, dlatego zamieszczam przepis, dzięki któremu można poczuć się prawdziwym cukiernikiem i stworzyć własne  pastéis de nata.
Najpierw trochę faktów. Pastéis de nata w tłumaczeniu na polski to ciasta ze śmietany. Są najpopularniejszym smakołykiem w krajach luzytanii, czyli Portugalii i wszystkich jej dawnych kolonii. Stworzone zostały przez mnichów w podlizbońskiej miejscowości Belem, obecnie części Lizbony. Tam także znajduje się najstarsza cukiernia w państwie - Pastelaria  Pastéis de Belem. 



Składniki:
500g ciasta francuskiego
Składniki na krem:
250g śmietany kremówki
1 łyżeczka mąki pszennej
4 żółtka
100g cukru
skórka z połowy cytryny
łyżeczka aromatu waniliowego

Pierwsze co należy zrobić to wyjąć ciasto francuskie z lodówki, aby miało temperaturę pokojową. Następnie przechodzimy do robienia kremu. Mieszamy śmietanę, mąkę, żółtka, cukier, skórkę z cytryny i aromat waniliowy tak, aby nie było grudek. W ten sposób wymieszany należy podgrzać na słabym ogniu aż do zagotowania i odstawić do ostygnięcia.
Ciasto francuskie trzeba cienko rozwałkować i zwinąć w rulon o średnicy 5cm. Zwinięte ciasto należy pokroić w kawałki o grubości około 2cm. Pastéis piecze się w foremkach do muffinek niewysmarowanych masłem ani niewyłożonych papierem. Pokrojone kawałki ciasta wkładamy pionowo do foremek i dokładnie rozprowadzamy tak, aby nie pozostawały dziury. Wypełniamy je ostudzonym kremem do trochę mniej niż połowy. Pieczemy w temperaturze od 250 do 300 stopni przez 15 minut.
SMACZNEGO!



Facebook Twitter Delicious Digg Stumbleupon Favorites More